Archiwum sierpień 2004


sie 30 2004 bałam sie dzisiejszego dnia....
Komentarze: 3

bałam sie dzisiejszego dnia...

bo dziś był pogrzeb pana Boguckiego, bałam sie że nie będę umiała się odpowiednio zachować... że nie powstrzymam łez... ale byłam z resztą MRMR i była nienajgorzej, nawet nie płakałam... było mi tylko smutno... zmarł człowiek który nas (MRMR) stworzył... ja widziałam go co prawda tylko chyba 3 razy w życiu, ale itak mi smutno...

bałam sie też, bo dzis szłam do lekarza.... pisałam o tym kiedyś w notce, którą zaraz usunęłam, niektórzy z was może niestety ją przeczytali, napisze tylko, że teraz jest już oki, miałam w sumie 3 razy robione badanie, raz wynik był zły, a dwa razy dobry, czyli 2>1 czyli jest oki, jestem z tego powodu szczęśliwa =D lepiej nie będę pisać dokładnie o co chodzi, jeśli ktoś bardzo chce wiedziec, to zapraszam na rozmowę na GyGy =D

byłam jeszcze u dentysty i zatruła mi zęba i mnie boli jak cholera... =/

a tak poza tym to już nie jestem blondynką, teraz będe mądra =D pofarbowałam włoski, mam takie wiśniowe pasemka i włosy są ogólnie ciemniejsze, podobno fajny kolor =D i przy okazji obciela mi koncowki... bo mialam zniszczone... i tak duzo wyszlo tych koncowek... teraz mam takie krotkie te wlosy... a mialam prawie do stanika... a teraz... ehhh.... dlugosc mi sie tak srednio podoba...

m0nisia : :
sie 27 2004 smutna notka...
Komentarze: 7

smutna notka...

bo zycie bywa smutne.... smutne jest to co sie stalo....

zmarl pna, pan radny, pomyslodawca i tworca Mlodziezowej Rady Miasta Rumi.... mowil o sobie ze jest ojcem MRMR, taki mily, sympatyczny siwy pan...

znam jego zone, od dawna dawna jest moja dentystka (taka prawdziwa dentystka sadystka, zawsze sie ze mnie smieje jak mnie boli i sie dre i rycze) i syna tez znam... ma 13 lat....

zmarl na raka... straszna choroba....

jeden sie rodzi a drugi umiera....

swieta prawda....

pozostaje sie tylko modlic za jego dusze, za jego zone i syna

m0nisia : :
sie 25 2004 zdjecia mamy i zakupy
Komentarze: 2

heheheheh oglądalam zdjecia mojej mamy jak byla mala... ze szkoly.... z jej chlopakami.... jakos przypadkiem znalazlam je w szafie i toczylam z niej beke =D

ciekawe czy moje dzieci tez beda sie tak ze mnie smiac? (moja dwojka dzieci (coreczka i synek) i maz brunet z ktorymi bede mieszkala w Gdansku jak mi to wyprorokowal kolega z rekolekcji - Jarek =D)

pewnie tak =D

a ja bede sie smiala razem z nimi =D

~~~~~~~~~~~~~~

dzis byalam na zakupach.... przez cale wakacje nie kupilam sobie ani jednego cicha i trzeba to nadrobic, bo nie mam w czym chodzic... ale niestety zakupy nie byly udane... z wielu potrzebnych mi rzeczy do ktorych przekonalam rodzicow ze naprawde sa mi potrzebne kupilysmy tylko buty na rozpoczecie roku (a wlasnie, mam rozpoczecie 1 wrzesnia na 10 w mojej nowej szkole  =)) no i oczywiście kolczyki, bo zakupy bez kupienia kolczykow, to zakupy stracone =))

jutro ciag dalszy zakupow =D

m0nisia : :
sie 24 2004 jeszcze tylko tydzien
Komentarze: 6

dzis zaczyna sie ostatni tydzien wakacji =D

prawie wszyscy sa pewnie zdolowani tym faktem, ale nie ja...

bo chociaz fajnie jest tak sobie spac do poludnia.... potem jeszcze dosypiac.... spedzac cale dnie w towarzystwie fajnych osob na robieniu niczego (no i ogladaniu kilku filmow dziennie =)))... siedziec kompie a pozniej czytac do rana....

to ja juz nie moge sie doczekac szkoly, a szczegolnie mojej nowej klasy, chce ich juz poznac, chociaz jeszcze jakies 3 tyg temu sie tego balam, chociaz jeszcze nie znam tych ludzi, to juz ich lubie =D

mam nadzieje ze bedziemy zgrana i fajna klasa =D

jeszcze tylko tydzien i ich poznam =D

nie moge sie doczekac =D

m0nisia : :
sie 22 2004 Bez tytułu
Komentarze: 16

od razu uprzedzam ze ta notka będzie dłuuuga i pokręcona jak świński ogon... mam nadzieje ze chociaż ktos rozumie =] nie chcę zeby zabrzmiała jak użalanie sie nad sobą, obwinaie kogoś ani jakoś chamsko, bo nie chcę tego i raczej nie mam ku temu powodów... ale muszę napisać tą notke, sama dla siebie, nie chcę nikogo urazić, ale czas to wszystko zakonczyć

do napisania tego wszystkiego zainspirował mnie komentarz Kasiuli przy ostatniej notce, przypomniało mi się jak ktoś kiedyś powiedział mi ze zostawianie spraw własnemu biegowi nie jest żadnym rozwiązaniem, ze trzeba stawić czoła problemom, że nie można uciekać nawet zmieniając adres bloga.... a że nie mam odwagi porozawiać o tym w cztery oczy, to postaram sie opisać tu wszytko jak to było wg mnie, co czułam, adresuję to szczególnie do pewnej osoby, ale myślę że rónież innym znajomym, szczególnie tym, którzy odwiedzają mojego bloga nalezą sie wyjaśnienia

zaczęło sie około rok temu, od rozmowy na GyGy, gadki o wspólnych znajomych, których znalazlo się pełno; poźniej pierwsze spotkanie =); później dwa razy w tygodniu, co tydzień, regularnie, raz na MDB a raz na SDB; z czasem spotykałyśmy sie coraz częściej, na spacery, na dyskoteki, wpadałyśmy do siebie, miałyśmy pełno wspólnych tematów, coraz więcej wspólnych znajomych, jak w prawdziwej przyjaźni... ale jak sie okazuje to nie byłą przyjaźń.... w sumie byłyśmy poprostu koleżankami, nie znałyśmy żadnych swoich sekretów... gadałyśmy o wszystkim i niczym... zaczęły sie rózne zapewnienia... miałam ciezkie momenty... nie umiałam sobie z nimi poradzic, wtedy Ona mnie pocieszała, zapewniała że wszytko będzie dobrze, ze Ona zawsze bedzie przy mnie (na blogu jest pełno takich komantarzy... ) i My poprostu spędzałyśmy ze soba czas. Ja nie umiełam sie przed nia w pełni otworzyć... Ona przedemną też... lubiłam spędzać z Nia czas, tak poprostu, nie z jakichś głębszych potrzeb, poprostu było miło.... zawsze wiedziałam ze "naszemu koleżeństwu" czegoś brakuje, jakiejś szczerości.... ale dochodziłam do wniosku że nie może być idealnie, ze nic idealnego nie istnieje i zostawiałam to tak jak jest.... i czas płynął dalej... wg mnie wszyto było ok, a jej zaczęło to ciążyć...

5 czerwca miałam u Niej spać... tego dnia był też koncert w Rumi, chciałam na niego pójśc, Ona nie chciała, stwierdziła chyba ze nie lubi tego wykonawcy... spoko... twgo dnia kiedy miałam przyjść, w sumie jak juz do niej wychodziłam napisała mi na GyGy żebym nie przychodziła, bo Ona chce pobyć sama, że ma zły dzien itd... spoko.... zdaża sie... ale jakos mi to nie pasowało... bo na jej blogu nie było żadnej smutniejszej notki, opisy na GyGy pełne optymizmu nie wskazywały na to żeby miała złe dni... napisałam jej o tym w smsie... Ona odpisała ze naprawdę jest sama w domu itd.... przeprosiłam Ja, ona mnie... niby ok... ale później na blogu naszej wspólnej koleżanki przeczytałam że Ona też była na koncertcie i wspaniale sie bawiła... szkoda ze bezemnie i ze mnie oszukała... wtedy kontakt między nami mocno i gwałtowanie sie urwał... byłam na Nią troche zła, trochę obrażona i nie spytałam nawet o co chodzi itd... myślałam: to Ona zaczeła i to Ona powinna mi powiedzieć o co chodzi, ale Ona raczej sie do tego nie kwapiła... ja też nie... zabrakło tej jednej rozmowy w której albo powiedziałybyśmy sobie co się nam nie podobało i naprawiłybyśmy to, albo poprostu powiedziałybyśmy sibie nara i koniec... Ja doszłam do wniosku że było minęło... i nie odezwałam się... został tylko żal... z dnia na dzień poprostu przestałyśmy ze soba rozmawiać na GyGy, spotykać się, jakbyśmy sie nie znały... od tego czasu gadałyśmy na GyGy ok 15 razy... tylko wtedy jak któraś coś chciała =/

wszytko zostałoby tak jak zostało zostawione, ale zaniepokił mnie jeden z jej opisów... napisała tam, co zachwilę bedzie robić... zaczęłam sie martwić... napisałam Jej maila.... no i sie zaczęło...  od pisania o tym co było w tym opisie przeszlo do pisania "o Nas", chaotyczne wypowiedzi w których jedno zdanie przeczy innemu, pełne emocji, wyciągania brudów... wyrzucania sobie błędów... pisania o tym co sie nam nie podobało (szczególnie jej we mnie) dwuznaczne komentarze na blogach... to wszystko nie było miłe... zarówno dla mnie jak i zapewne dla niej... ale chyba musiałyśmy przez to przejść... po tym co sobie napisałysmy juz napewno nigdy nie będzie dobrze... szkoda... żal pozostanie na zawsze... 

nie twierdzę że to co tu napisałam jest jedną i zupełną prawdą, bo Ona też ma pewnie swoja wersję zdażeń, a prawda wg mnie leży pośrodku, napisałam wszystko tak jak to pamiętam

ale co dalej? ukrywam sie juz drugi dzień, nie wchodze na stre GyGy, bo się boję, nie wiem czego =/... nie chciałbym zebyśmy kiedykolwiek minęly sie na ulicy udając ze sie nie znamy... nie chcę czuć do Ciebie żadnej negatywnej emocji, chociaż jak sama stwierdziłaś zachowałaś sie chamsko... nie proponuję żebyśmy zaczęły od poczatku, bo w sumie nie chcę i wg mnie jest to zupełnie niemożliwe... boję sie jak ta notka wpłynie na moje kontakty z naszymi wspólnymi znajomymi... za dużo osób sie w to wmieszałao a chociaz nie wiem ile bysmy obie o tym pisały to itak tylko my dwie bedziemy wiedziały jak to było naprawdę.

co ty o tym myslisz? chcesz to jakoś zakończyć czy zostawić?

m0nisia : :