2 ostatnie dni
Komentarze: 5
jak juz pisalam, wekend rozpoczal sie do mnie w srode wieczorem
od tego czasu spedzielam dwa mile, bardzo mile i baaaaaardzo meczace dni =)
c z w a r t e k
spalam sobie do 10 =) ok 12 przyszly po mnie Ola i Magda i poszlysmy do LO 1 w Rumi, fajnie bylo, duuuuzo znajomych tam spotkalam =) pozniej na odslonieciu pomnika byla taka mala zwalka, bo poza tym ze bylo nudno, to jeszcze musialam tam stac na obcasach ale potem podjechal po nas autokar i zawiozl pod kosciol (w normlanych butach idzie sie z pod pomika do kosciola ok 10 min, ale wladze miasta zamowily autokar ) nastepnie byla msza, podenerwowalam sie, przeczytam sobie (podobno dobrze) no i troche sie pomeczylam z moja spodniczka i buciakami na obcasach... bo siedzialam w pierwszej lawce i mialam problem z siedzeniem tak, zeby nic mi nie bylo widac a pozniej jeszcze wiekszy w ukleknieciem... ale jakos przeżyłam potem szybciutko pobiegłam do domu sie przebrać i na uroczystą sesję... ale sie wynudziłam... ale co tam nawet chyba z raz powiedzieli o MRMR później był pokaz fajerwerków jej jakie wypsione były =)
a na końcu był koncert Elektrycznych Gitar i było chyba z 5 moich kolezanek i fantastycznie sie bawiłam szalałyśmy po całej murawie na stadionie i było bosko
p i a t e k - w y j a z d i n t e g r a c y j n y
niestety musiałam wstać wcześnie bo jechalismy na wycieczkę do lasu ale co tam bylo warto klasa sie bardzo zintegrowała i bardzo ich polubiłam (prawie wszystkich ) na początku było trochę nudnawo, strzelaliśmy z łuku, później jeździlismy na rowerach (rozwaliłam sobie spodnie) i byliśmy na pontonach (ja nie pływałam) i było mało beki... ale duzo sobie ze wszystkimi gadaliśmy i takie tam, na obiedzie też nudy, później trochę zwała na niby otrzęsinach, które sie nie odbyły, bo chłopacy z mat-fiz pobili jednego kolesia z samorządu... ale my poszlismy sobie na kolejny postuj i tam była fantastyczna beka była taka śmieszna zabawa, że mamy ok metrowy słupek, przykładamy go sobie do czoła i do ziemi, tak ze jesteśmy pochyleni i kręcimy sie w kółko 10 razy (każdy pojedynczo) i po tych 10 obrotach trzeba było wstać i pobiec w stronę innego słupka, okrążyć go i wrócić niby banalnie proste, ale jak kręcisz sie z pochyloną głową to jak wstajesz to cały świat tańczy z tobą ludzie sie przewracali, mieszały im sie nogi, nie wiedzieli w którą stronę mają biec i była beka chłopacy mówili ze to lepsze niz jaranie ja sie chyba przy 8 obrocie przewróciłam i zupełnie nie wiedziałam co sie dzieje, siedziałam na tyłku i świat mi falował, Kuba próbował pomóc mi wstać, ale nogi mi sie plątały, wszyscy sikali z beki następnie była kolejna zabawa na poziomie 1 klasy dobrego LO dobraliśmy sie w pary, jedna osoba była koniem, druga indianinem. wszyscy saliśmy w kółku. na komendę indianie na koń, ci co byli indianinami wskakiwali na konie, na komendę indianie z koni, ci co byli indianinami zeskakiwali, biegli do okoła całej grupy, przełazili miedzy nagami konia i wskakiwali znowu na konia który indianin wskoczy ostatni odpada ze swoim koniem. ja byłam koniem Oli i odpadłyśmy w pierwszej rundzie, bo zaczęłyśmy sie śmiać największa beka była z Izy, bo jej koń, Mariusz, za mocno sie pochylił i Iza poprostu go przelaciała ostatnia zabawa była najbardziej kontaktowa bylismy w dwóch grupach, jedna grupa (na poczatku moja) była bombą i musiala sie trzymac razem, w jakikolwiek sposob, a druga, saperzy, musieli nas rozrwac i przeniesc/przeprowadzic na jaies tam miejsce jak glupie dzieci bilismy sie, przewracalismy sie nawzajem i tarzalismy sie w trawie bylo fantastycznie mnustwo beki bylo przy tym na ostatnim postoju byly pieski musielismy je przywiazac do zaprzegu i rozwiazac krzyzowke, byla tam jeszcze pajeczynka, ale to takie oklepane jak skonczylismy to znowu zaczelismy sie bic o czapke wszyscy mielsimy mnustwo energii i bardzo intensywnie ja rozladowywalismy
bylo bosko
a jeszcze lepiej bylo jak wracalismy, w autokarze z nami jechala klasa A jak human, której wychowawczynią jest nasza polonistka, juz od początku zaczęliśmy śpiewać i mimo wielu próśb nauczycielek nie przestaliśmy wszytkie największe hiciory w wykonani przedewszytkim Marcina, następnie Mariusza i Jacka i trochę reszty klasy były fantastyczne jak my wysiadalismy w Rumi to wszyscy juz chrypieli, zanim dojechali do Gdyni juz pewnie wcale nie mogli mówić od zabawy z kołkiem niesamowita beka była non top zapamietałam:
"jest jedna rzecz dla ktorej warto żyć, hip hop, BO NIE TRZEBA SIĘ MYĆ" autorstwa Kuby, który lubi kilamty zupełnie odwrotne niz hip hop
Lady PIANA - Jacka albo Mariusza gdy chcieli zarzucić jakieś piosenki Lady Punk
i oryginalne połączenie Marcina: "Kaśka, Kaśka, piosenkę dla ciebie napisałem.." (z jakiegoś hiciora Ich Troje) i "Here I go again" Mandaryny "bo teraz śpiewa Mandartyna, Michał juz zakończył karierę"
było suuuuper, te lata w liceum będą fajne, ale itak nadal kocham kochaną3a... naprawdę...
i jeszcze stronka, na której jest napisane trochę o historii Rumi =)
http://gdynia.naszemiasto.pl/wydarzenia/408327.html
dziś idę na dyskotekę do Oratorium i mam zamiar sie swietnie bawić mimo wszytkiego co by sie tam mogło stać
ma też przyjść koleś, który mi sie oświadczył przez GyGy, heheh poznam mojego narzeczonego
Dodaj komentarz